czwartek, 21 listopada 2013

niedziela, 17 listopada 2013

Po weterynarzu

 Byliśmy na szczepieniu. Pomijając, że Rufi miał ochotę zabić weterynarza to było dobrze.
Jednak w poczekali byliśmy chyba dłużej niż w gabinecie.
Chciałam iść do naszej Pani weterynarz, ale gdy zadzwoniłam czy gabinet jest otwarty powiedziała, że jest na uczelni i gabinet jest zamknięty. Został więc jeszcze jeden. No i pojechaliśmy. Gdy weszłam czekali państwo z owczarkiem niemieckim, a w gabinecie już ktoś był. Gdy weszli Ci państwo przyszli następni z psem, który miał coś z łapą, bo była zawinięta i kulał. Ja w między czasie zważyłam Rufiego. Waży 3 kg.
Waga jest więc ok.
No i przyszła kolej na nas. Oprócz weterynarza była jeszcze stażystka. Polubiła Rufiego ;)
Został zaszczepiony, kupiłam tabletkę na odrobaczenie i musiałam założyć kartę kotu.
Na koniec dostaliśmy coś jak adresówka tylko z numerem lecznicy i zawiadomieniem, że pies był szczepiony przeciw wściekliźnie. Przyczepiłam to do szelek ;)
Całość czyli : szczepienie, tabletka na odrobaczenie, krople kotu - wyniosła równe 108 zł.
A i co z nosem! Pytałam się, pan potwierdził, że mógł sobie zedrzeć pytał się czy był bardziej zaczerwieniony itp. Powiedział, że się zagoi sam. No i miał rację, bo rana była różowa, a teraz jest biała. Teraz uż oficjalnie mogę stwierdzić, że nos się odbudowuje.





Po zdjęciach widać, że nie ruszamy się wiele - przyczyną jest to, że pogoda nawala, ja zaczynam być chora w szkole problem z gościem od informatyki. 
W następnej notce pokażę to metalowe "coś" od weta. 

Pozdrawiamy :) 

P.S -Przepraszamy iż musieliście długo czekać na post .... 

sobota, 2 listopada 2013

Zdarty nos

Welcome :) Pisałam, że napiszę i słowa dotrzymałam. Po niedzieli idziemy na : szczepienie i  odrobaczenie no i zakropienie przeciw kleszczom, a potem do fryzjera.
Stała się też rzecz dziwna, bo Rufi ... zdarł sobie nos! Nie wygląda on za ciekawie.
Mieliście kiedyś strupa? (nie wieżę, że nie :p) I jakbyście go oderwali to tak to właśnie wygląda.
Nie krwawi z tego, ale dla upewnienia gdy będę u weta to się o ten nos zapytam.
W tym miesiącu wydatków dużo, bo moje urodziny i osiemnastka siostry, trzeba znów zamówić smakołyki, karmę, opłacić zajęcia. Ten miesiąc będzie chyba najgorszy... Ale damy radę :)
Przy okazji, pamiętacie jak zamawiałam smakołyki z zooplusa? Kurczak "Rocco" się skończył, bo zszedł w ekstremalnym tempie! Polecam te smaczki, bo Rufi na sam ich widok, zapach wariował i sam wykonywał sztuczki. Wystarczyło, że machnęłam ręką :D

Mamy pewien sukces, bo Rufi nie protestuje już tak gdy chcę mu coś zabrać.
Myślę, że osiągnęliśmy na prawdę dużo, ale według mojej mamy to "magiczna siła to sprawiła".
Ta, magiczna siła imieniem Zuzia...
Cóż prócz tego nosa i brak smaczków to nic się specjalnie nie działo. Dziś czeka nas nudny dzień, bo za oknem ponuro, a ja do tego na wycieczce się o mało nie przeziębiłam choć nadal mnie boli gardło i kicham.

(Zdjęcie ... nie pamiętam kiedy je zrobiłam )