czwartek, 28 sierpnia 2014

W domu

Wczoraj o 2 w nocy, wróciliśmy do domu. Trochę trudno nam, a raczej mi przyzwyczaić się do chodzenia w skarpetkach i długich spodniach :P Ale co zrobię? Nic nie zrobię. 
Rufi w drodze powrotnej był grzeczny, przeszkadzało mi tylko to, że nie chciał leżeć na środku w aucie, tylko na podłodze, przez co musiałam ciągle uważać, żeby go nie nadepnąć, w sumie, to nic nie dało, bo i tak 2 razy nadepnęłam mu na ogon. Ale dzielenia siedzenia się z siostrą, psem, bańką z wodą i koszem z jedzeniem nie należy do najprzyjemniejszych :P
A i czemu nie opisywałam kolejnych dni? Nie było co opisywać, bo każdy dzień wyglądał tak samo ;) No oprócz jednego jak byliśmy w Śybeniku (pomyliłam się, bo jak napisałam w Śybeniku w poprzednim poście byliśmy w Primoszten) i trochę zwiedzaliśmy ;)







W Chorwacji było super, za rok znów jedziemy i znów razem :) 
Pozdrawiamy! 

P.S - Jak radzicie zacząć naukę "trzymaj" ? 

środa, 20 sierpnia 2014

Chorwacja - dzień 4,5 #18,19.08.14

18.08.14 - Dzień jak co dzień. Nic nowego. (Trochę opisy pod spodem)
19.08.14 - Dzień jak co dzień. Nic nowego. 

Tak wyglądały nasze ostatnie dwa dni, nic nowego :P No chociaż w sumie 18(08.14) byliśmy w Śybeniku. Rufi był u mnie na rękach, bo moja mama ma już w głowie zakodowane, że przez "wypadek" na plaży biały jest ciągle obiektem... celu? Gdy idzie jakiś pies każe mi go brać szybko na ręce, bo go przecież zeżrą. Powiedziałam jej, że nie może być odizolowany od innych psów. Chociaż też go biorę na ręce, jeśli biega pies, bez smyczy. W Śybeniku byliśmy w takim sklepie z biżuterią. Były tam dwie panie, jedna taka około 25-30 (lat), a druga 40-50. Obie bawiły się z Rufim, w sklepie. A co tam ? ;D 
Ta starsza mówiła, że jej tata ma maltańczyka, a jej mama ma całego białego pudelka, ale pod szyją ma czarny "krawat" :) Ta młodsza pani zaś pokazała mi swojego psa (telefonem). Coś w typie whippeta. 
Poszliśmy dalej. Trafiliśmy na panią z malutkim maltanem w torebce i jej Rufi także się przypodobał. Chociaż muszę przyznać, że największe wrażenie zrobiła na mnie pewna starsza Czeszka. Ja czekałam z Rufim i z tatą pod bramą do kościoła, bo z psami nie wolno było wchodzić. I wtedy podeszła ta pani i zaczęła mówić po czesku i znowu powiedziałam, że nic nie rozumiem xd Ale tata zaczął z nią rozmawiać po niemiecku i jako jedna z nielicznych zapytała się czy może pogłaskać i czy nie jest groźny. Są jeszcze mądrzy ludzie :) Mówiła też, że ma w domu psa, ale go nie wzięła, bo jest podobny do husky, a w Chorwacji jest za gorąco. 
Jeszcze kilka zdjęć  : 

W Śybeniku

Tak wiało na plaży :D

A tak sobie spałem w aucie ;)

A tu takie tam na plaży.

Pozdrawiamy :)

niedziela, 17 sierpnia 2014

Chorwacja - dzień 2,3 #16,17.08.14

16.08.14 - Dzień minął bezproblemowo, byliśmy na spacerku, byliśmy też w Trogirze. W aucie Rufi grzecznie siedział, potem musiałam go nieść, bo przecież król nie może sobie przemęczać łapek :D Ale fajnie było. Sprzedawczynie gdzie kupowałam bransoletkę polubiły Rufka i liczyłam, że spuści mi trochę kun, ale jednak nie :P 



Fajnie było :) 

17.08.14 - Rano pobudka o 7:35 i tak bardzo późno :D Śniadanie i na plażę. Na plaży... było trochę uciążliwiej niż ostatnio, bo Rufek się kręcił w tą i w tą, chciał lizać wszystkich, "kopał" kamyki obrzucając przy okazji plażowiczów. Poszłam z nim do domu tak o 13 czy 12:30. Odetchnęliśmy trochę i wróciliśmy z powrotem na plaży, ale siedzieliśmy tylko na ławce. Była bardzo miło, bo grzało, ale był wiatr i to dość mocny. 
Tak po 15 wybraliśmy się na obiad. Jedliśmy ryby, krewetki, ośmiornice i kałamarnice, ale to tak na marginesie ;) Rufi nie jadł nic, bo owoców morza mu nawet nie próbowałam dać. Ale pod koniec drogi do miasta na obiad (szliśmy piechotą) Rufi położył się na środku ulicy i nic. Nie chciał iść dalej i musiałam mu nic. No to co zrobię? Muszę go nieść no i niosłam go przez cała drogę do, ale z powrotem szedł sam. 


Te dwa dni minęły nam bardzo fajnie i miło i jestem zadowolona :) 
Pozdrowienia z Chorwacji ;)


sobota, 16 sierpnia 2014

Chorwacja - dzień 1 #15.08.14

Ojej, już w Chorwacji :) 
14.08.14 - Podróż minęła bardzo fajnie, ale było trochę kłopotów, bo Rufi ciągle się wiercił. Z tyłu samochodu tak jak w większości aut są 3 miejsca. Na 1 siedziałam ja, na 2 siedziała moja siostra, a na 3 ... kosz z jedzeniem. Więc gdzie Rufi? A na mojej poduszce, na moich kolanach i tak praktycznie przez całą drogę. Tylko tak Austrii i Słowenii siedział trochę na podłodze. Ale ogólnie droga minęła bardzo fajnie :) 
Po dotarciu na miejsce, przyszli właściciele, (to są nasi przyjaciele) i tam rozmawialiśmy i co najlepsze, wszyscy polubili Rufiego :D Dostaliśmy od nich tort, przyszli porozmawialiśmy itd. Jeszcze tego samego dnia poszłam się z nim wieczorem przejść, od razu kilka osób zwróciło na niego uwagę. Była pani co ma dwa westy. Pytała się coś mnie po chorwacku, powiedziałam jej po angielsku, że nie rozumiem i zapytała się tylko czy chłopak :) Potem poszliśmy na plażę do domu i tak zakończył się dzień naszego przyjazdu. Czyli dzień #0 tak można ująć :D 

Dzień #1 15.08.14 
Rano wyszłam z Rufim. Załatwił się, wstałam specjalnie o 6 rano, żeby szkód nie narobił ;) Potem śniadanie i na plażę. Było dużo osób, bo u nas na plaży była meta zawodów pływackich. Był też zmieszany z pekińczykiem. Niby nic, powąchali się i poszłam z Rufim dalej. Nagle nie wiem skąd, nie wiem kiedy ten durny pies, rzucił na Rufka. Ugryzł go w łapę, ja odruchowo od razu wciągnęłam go na ręce za szelki. Wkurzyłam się jak mało kiedy, miałam ochotę rozszarpać tego psa, a w dodatku Rufek dalej piszczał, nawet jak go miałam na rękach. Podbiegł też właściciel i zaczął coś ględzić. Miałam go za przeproszeniem w dupie, niech pilnuje psa i niech go trzyma na smyczy zwłaszcza, że na plaży było dużo dzieci. No nic, ruszyliśmy przed siebie, trzymałam białego dalej na rękach. Rozsiedliśmy się dalej pod takim murkiem. Obok przeszła para ludzi z cavalierem i poszli w kierunku tego psa. Jak sie możecie, domyślić, cavalier też został zaatakowany. Ale to gorzej od białasa, bo cavalier jest większy niż Rufi, ale właściciele też wciągnęli go za szelki. 
Potem ja poszłam się pokąpać do morza, mama siedziała na ręcznikach, jak przyszłam to się położyłam i czytałam książkę, a Rufi położył się obok i leżał przez cały czas przy mnie, aż do powrotu do domu. 
Wieczorem ruszyliśmy na miasto. Denerwują mnie niektórzy turyści, wołali go, małe dzieci zaczepiały, a potem się kurde dziwią, że psy gryzą. Dalej jakiś pan trzymał pinczera na rękach i temu psu Rufi się nie spodobał i zaczął warczeń na małego, ale mały jak nigdy nie chciał wdawać się w bójkę no i dobrze. 
W ogóle od kiedy Rufi jest w Chorwacji, zmienił się nie do poznania. Zazwyczaj jak ktoś do nas przyjeżdżał to szczekał, zaczepiał i takie tam, a wczoraj przyszli właściciele i Rufi zaszczekał tylko gdy zadzwonili do drzwi, a potem wzięłam go na kolana i siedział spokojnie. Tak samo wcześniej gdyby jakiś pies na niego zawarczał pewnie nie było by kolorowo. A teraz ? Jest grzeczny jak nigdy! 





Mam jeszcze zdjęcia z podróży, między innymi jak Rufi spał u mnie na plecach ;) Wrzucę je później, bo zaraz ruszamy na Trogir i Rufi jedzie z nami, także my się zbieramy, a wy czekajcie na kolejne posty, bo na pewno będą, także pozdrawiamy z Chorwacji :) 

środa, 13 sierpnia 2014

Takie tam w walizce

Dzisiaj w nocy wyjeżdżamy, przede wszystkim trzymajcie za nas kciuki no i na pewno będziemy komentować naszą podróż z Chorwacji :) A pod spodem macie zdjęcie pt. ,,Takie tam w walizce" :D 
Rufiemu chyba w niej wygodnie, bo sam tam wszedł ;) 


Zrobiłam mu zdjęcie zaraz jak wszedł, a teraz smacznie śpi :) 
 Także najbliższy post będzie z Chorwacji, a my się teraz z wami żegnamy, no i jeszcze raz, trzymajcie kciuki :) 

środa, 6 sierpnia 2014

Pakujemy się!

Już tylko tydzień do wyjazdu 8-) 
Tak i lekcji nie było, bo komuś się nie chciało zadzwonić i po cholerę nam to, bo Rufi jest już"grzeczny", yhym...
No dobra, bierzemy go, bo moja mama jedzie, ale nie będzie chodziła na plażę w godzinach (około) 9-16, bo wtedy najmocniej grzeje. Rufi więc będzie dotrzymywał jej towarzystwa. A we wtorek (dzień przed wyjazdem) idę do zoologa, po smakołyki i z tego co liczyłam to za naprawdę małe pieniądze mogę kupić na prawdę sporo rzeczy! Bidon mam, worki mam, miskę podręczną mam, no i muszę kupić karmę+smakołyki, nie zapominając o paszporcie, czipie i szczepieniach ;) 

Taki oto prezent przywiozła nam kuzynka z nad morza ;)

A no i prosiłabym osoby, które były z psiakami za granicą o jakieś rady ;)
I jeszcze małe info : przepraszam z góry, bo mogę mieć jakieś zaległości w komentowaniu, ale w Chorwacji chciałabym pisać jak najczęściej, iż chcę podzielić się z wami jak to tam jest :) 

Pozdrawiamy!